Pogrzeb po amerykańsku. Umarł John Pawlak z CHICAGO. Ten sam, który w „Samych swoich” wysiadł z walizką na stacyjce na Dolnym Śląsku. Grał go Zdzisław Karczewski. Teraz w filmie „Big Deal” Kargule i Pawlaki wybierają się do Ameryki.
Po wejściu na podwórze Kargula czuję jakąś magię tego miejsca, której nie umiem określić. Właścicielami domu w którym były kręcone sceny do filmu są Józefa i Tadeusz Doleccy. Pan Tadeusz oprowadza mnie po obejściu: tu stała stodoła po której została tylko ściana frontowa i wrota, schody po których tak sprytnie wdrapywała się Jadzka na strych, przez to okno Witia podpatrywał Jadżkę jak tańczyła z miotłą, a przez to okno na górze Ania uciekała po prześcieradle, za płotem dom Pawlaka w którym dziś mieszka Janusz również Dolecki.
W miłej i wręcz rodzinnej atmosferze odbyło się spotkanie miłośników trylogii Sylwestra Chęcińskiego zorganizowane przez pasjonata tych filmów Edwarda Masłowskiego. Mimo deszczowej pogody na spotkaniu stawili się pasjonaci z całej Polski. Okazją do spotkania było pięćdziesięciolecie filmu Sami swoi.
Kiedy Wacław Kowalski, czyli Pawlak, wziął tekst i przeczytał kilka kwestii w kresowym dialekcie, Sylwester Chęciński zrozumiał, że to jest to, że ludzie z Krużewnik tak właśnie muszą mówić. Ale co zrobić, jeśli inni aktorzy nie potrafią? Na to i wiele innych pytań odpowiada w książce "Sami swoi. Za kulisami komedii wszech czasów" Dariusz Koźlenko.
Na co dzień ponury, pesymista, bałaganiarz. Boi się kobiet. Jednak lubi z nimi pracować. Pełen sprzeczności. Zamknięty w sobie, a jednocześnie serdeczny, subtelny. Chłodny, ale o ciepłym wejrzeniu. Lubi być sam. Jest bezpośredni. Nie znosi bufonady i zarozumialstwa. Wybitny reżyser filmowy Sylwester Chęciński od dziesiątków lat jest jednym z najważniejszych kulturalnych ambasadorów Wrocławia i Dolnego Śląska.
Ilona Kuśmierska – Jadźka Pawlakowa z "Samych swoich" i Emilka Niechcic z "Nocy i dni" - miała niemal wszystko, co potrzebne aktorce do odniesienia sukcesu: osobowość, urodę i wielki talent.
Mało kto wie, że zanim Kuśmierska pojawiła się na planie kultowego filmu, była poszukiwana przez zrozpaczonych producentów, a następnie poddana metamorfozie, na którą nabrali się nie tylko widzowie, ale i ludzie branży.
Popularność tych filmów wzięła się, jak myślę, z tego, że nastąpiło połączenie wspólnoty losu ze wspólnotą śmiechu, że zogniskowała się w nich suma oczekiwań społecznych końca lat 60., że pojawił się tam język zabużański, który był wyrazem naszych tęsknot, bośmy tam, za Bugiem, zostawili kawałek Polski. Udało się trafić tym filmem w moment wiszący w powietrzu, w jakieś oczekiwania, w jakieś społeczne doświadczenia, nastroje, które zawsze są obecne w tle.
Sami swoi świętują jubileusz
Zdjęcia do Samych swoich trwały cztery miesiące. Na planie była nieprawdopodobna dyscyplina. Reżyser nie dopuszczał, żebyśmy się wygłupiali. Postaci w tym filmie są bardzo poważne i wszystko traktują niezwykle serio. Śmieszne natomiast są sytuacje i dialogi. Właśnie to zderzenie najlepiej buduje komizm filmu - podkreślał na łamach Dziennika Łódzkiego filmowy Witia, czyli Jerzy Janeczek.
W zacisznej uliczce za kościołem stoją dwa przedzielone płotem domy, których nie widać z głównej drogi. Ale to w tym miejscu rozpoczęła się największa przygoda ich mieszkańców i całej miejscowości. W latach sześćdziesiątych uliczka zapełniła się na długi czas ekipą filmowców, którzy między innymi przed tymi domami nakręcili sceny najlepszej polskiej komedii "Sami Swoi''.
Marta Ławińska w swoim domu na wsi prowadzi "Błękitny teatr". Tak zaprojektowała budynek, by jego weranda mogła służyć za scenę. Co jakiś czas aktorka odsłania kurtynę, by zaprosić gości do wysłuchania pieśni czy poezji. Z jej oferty artystycznej skorzystać może każdy: mieszkańcy wsi,
Na życzenie publiczności spółka Andrzej Mularczyk – scenarzysta i Sylwester Chęciński – reżyser postanowiła nakręcić trzecią część filmu, czyli przygody sympatycznych bohaterów w Chicago, pt. Kochaj albo rzuć. W ten sposób wnuczka Pawlaków i Kargulów, sympatyczna rodzinna trzpiotka Ania, udała się wraz ze swymi dziadkami za ocean. Anna Dymna podobnie jak bohaterka wyruszyła w swą pierwszą podróż do Ameryki pod przyjacielską opieką Władysława Hańczy.
- Kargul nie potrafił mówić po kresowemu. I otworzył usta ze zdumienia, gdy pierwszy raz usłyszał Pawlaka. Nikomu nieznany Wacław Kowalski okazał się rewelacyjny - wspomina Sylwester Chęciński, reżyser filmów "Sami swoi", "Nie ma mocnych", "Kochaj albo rzuć".
Od premiery filmu „Sami swoi” minęło blisko pół wieku, Okazuje się że w Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu znajdują się eksponaty i kostiumy z filmu Sami swoi
Okazuje się, że spory między Kargulami i Pawlakami wcale nie skończyły się wraz z ostatnią częścią komediowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego. Dziś pałeczkę tę przejęli mieszkańcy Lubomierza i Dobrzykowic, gdzie kręcono "Samych swoich". Miejscowości coraz ostrzej spierają się o prawo do legendy po kultowym filmie.
W siedemdziesiąte szóste urodziny miasto nadało mu tytuł Honorowego Obywatela Wrocławia. Sylwester Chęciński, twórca najsłynniejszej komediowej trylogii w historii kina polskiego, dołączył do grona takich laureatów jak Jan Paweł II, Lech Wałęsa, Andrzej Wajda, Tadeusz Różewicz, Władysław Bartoszewski, Vaclav Havel czy Norman Davies
Za jedyne dwa złote można obejrzeć tutaj takie eksponaty, jak: walizka, z którą Jasiek przyjechał z Ameryki, kanka, z której polewali sobie bimberek w stodole, torebki Marii Pawlakowej, kapelusz Kargula, kosa, którą rzeczony dostał po plecach od Jaśka, łóżko, w którym babcia Pawlakowa jechała główną ulicą Lubomierza, książeczkę, z której korzystał niemiecki ksiądz spowiadając ją, rower wymieniony na kota, pług, którym Kargul zaorał w Krużewnikach ziemi "za dużo o trzy palce" oraz resztki słynnego płotu.
Józefa Dalecka z mężem Tadeuszem mieszkają w domu Kargula. Doskonale pamiętają, jak gościła tu ekipa filmowa Sylwestra Chęcińskiego. - W Lubomierzu kręcili tylko arkady i targ, gdzie Witia kupił kota, a wszystkie śmieszne sceny powstawały u nas - mówi pani Józefa.
Wszyscy z pewnością oglądali film Sylwestra Chęcińskiego pt. "Sami Swoi". Film jest oparty na książce "Sami Swoi" której autorem jest Andrzej Mularczyk. Opisał on losy swojego wuja Jana Mularczyka (filmowy Kazimierz Pawlak). Cała historia jest w większości oparta na faktach a rozgrywała się ona właśnie we wsi Tymowa
Kto z liderów popkultury rozpala wyobraźnię największej liczby Polaków w roku 2005? Jeśli ktoś liczył na epokową zmianę warty, popełnił błąd! Naszej pamięci najmocniej trzymają się giganty PRL: Kargul i Pawlak, Janosik oraz kapitan Kloss.
Przez 15 lat występowała na deskach paryskich kabaretów. Teraz śpiewa romanse na deskach swojej werandy na małej podlaskiej wsi. Marzy, że uratuje te romanse od zapomnienia, a wieś od architektonicznej zagłady.
Pamiętam, że po castingu do "Samych swoich" wyjechałam z rodzicami na Węgry. Tam dowiedziałam się, że poszukują mnie przez radio, bo Sylwester Chęciński właśnie podjął decyzję. Musiałam przerwać wakacje, sama wracać pociągiem do kraju, bo niebawem miały zacząć się zdjęcia
Pawlak jest typowym rodakiem, takim co to wiele przeżył, na rozmaitych zakrętach dziejowych, ale pozostał górą, siedzi na swoim. - I państwo teraz ze mną w koegzystencji. Główne jego zmartwienie - to komu tę ziemię przekazać.
Ekipa Chęcińskiego w 1967 roku sprowadziła się do Dobrzykowic na ponad trzy miesiące. Kręcili przeważnie na zewnątrz, ale pełno ich było wszędzie. W domu Józefa i Marii, rodziców Janusza, zajęli nawet jeden z pokoi na biuro. Gospodarze musieli wieść przy tym normalne życie - mieszkać w domach pełnych kamer, lamp, scenarzystów i aktorów, przemykać poza kadrem i prowadzić gospodarstwa.
Rzadko udaje się u nas wyprodukować dobry film komediowy, a cóż mówić o komedii wiejskiej! Tymczasem okazuje się , że nie jest to niemożliwe, jeżeli sięgnie się do narodowej spuścizny komediopisarskiej. Jest to skarbiec nieprzebrany, gdzie można znalezć wzory na każdą okoliczność.
Ta trylogia filmowa cieszy się do dziś ogromną popularnością. Muszę tutaj wspomnieć o ogromnym powodzeniu, jakie filmy te mają takze w Stanach Zjednoczonych. Kiedy w Chicago rozpoczęliśmy realizację filmu "Kochaj albo rzuć", Robert Lewandowski, który brał udział w zdjęciach, zaproponowal mi...
wspomnienia reżysera Sylwestra Chęcińskiego
Opowiadałem o "Samych swoich" tak wiele razy, że siłą rzeczy muszę sie powtarzać, choć tego nie znosze. Jednak jeśli coraz to kto inny pyta o to samo, (a pytają coraz młodsi), to znaczy, że ten film intryguje coraz to nowych ludzi, którzy mają prawo domagać się odpowiedzi, m.in. ode mnie.
"Sami swoi", "Nie ma mocnych' i 'Kochaj albo rzuć' to filmowa trylogia, którą co najmniej raz widział każdy z nas. Rolę Kazimierza Pawlaka brawurowo zagrał Wacław Kowalski, aktor - o czym nie każdy wie - wywodzący się z podlaskiej ziemi. "Dobrej ziemi", jak sam mawiał.
Występował w różnych teatrach, zagrał w blisko czterdziestu filmach. Zajmował się też kabaretem i teatrem jednego aktora. Nie wiodło mu się jednak tak, jak tego chciał, mimo wielkiej popularności, jaką zdobył rolą Witii. I zamienił niepewność w Polsce na niepewność w Ameryce.
Początkowo nie ma ochoty na rozmowę. Przekonuje, że nie jest w najlepszej kondycji, że nie chce o sobie mówić. Dopiero później okazuje się, że od niedawna walczy z chorobą. Spotykamy się we wrocławskim "Nowotelu". Siadamy przy barze, tym samym, przy którym przed laty realizował sceny do "Wielkiego Szu".
Wacław Kowalski i pierwowzór Pawlaka - Jan Mularczyk nigdy się nie spotkali, choć z planu "Samych swoich" do Tymowej nie było daleko. Na pytanie: - Dlaczego? - Andrzej Mularczyk odpowiedział pytaniem: - A co mieliby sobie do powiedzenia?
Skąd przyjechali, skąd pochodzi ta ziemia w lnianym woreczku na szyi jak skarb największy?
Skąd ten karabin, co to z niego zamek wylata, ale zawsze pod ręką,"bo sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być i tak po naszej stronie"
Skąd przywieźli ten język- choć śpiewny, to w mowie twardy?
Do jakiego miejsca tęsknili zasypiając?
Skąd?
Marta Ławińska - Grała u najlepszych reżyserów. Wszyscy przepowiadali jej świetlaną przyszłość, jednak ona wybrała inną drogę w swej karierze. Wyjechała do Paryża gdzie występowała na deskach teatralnych i kabaretowych, śpiewała stare romanse po polsku, francusku i rosyjsku, podjęła studia na Sorbonie.
Film znam bardzo dobrze, ale wstyd się przyznać, ja nigdy jeszcze nie obejrzałam filmu w całości, od początku do końca. Gdy wyświetlają Samych swoich w telewizji, mąż mnie woła – Marcia chodz, zaraz będziesz w filmie. Siadam przed telewizorem i patrzę – wówczas nachodzą mnie wątpliwości – to ja, czy nie ja.
Byłem usatysfakcjonowany, gdy obserwowałem, że dowcip dociera do publiczności, a oglądane sceny budzą żywe reakcje. Nie zapomnę, jak na festiwalu w Łagowie, gdzieś po pół godzinie plenerowej projekcji "Kochaj albo rzuć", nagle lunął deszcz. Myślałem, że to koniec – pokaz zostanie przerwany. Tymczasem kilka tysięcy przemokniętych ludzi nawet nie ruszyło się z miejsc. Siedzieli na ławkach do końca filmu, a przez szum deszczu docierał do mnie ich śmiech.
Do obsady Kochaj albo rzuć trafił przez przypadek. Rolę zaproponował mu sam reżyser Sylwester Chęciński. Było to w dość osobliwych okolicznościach.
Niedawno otrzymał Orła, nagrodę Polskiej Akademii Filmowej za całokształt twórczości. Sylwester Chęciński, twórca komediowej sagi o Kargulu i Pawlaku, opowiada o kulisach tej produkcji. Zdradza też, co go inspirowało, wspomina swoje zawodowe początki i dzieciństwo spędzone na roztoczańskiej wsi.
Zacznijmy raz jeszcze: wiecie, dlaczego Pawlakowi „zamek z karabinu wylatał”? A gdzie Andrzej Mularczyk, scenarzysta polskiej komedii wszech czasów, usłyszał „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”? Można powiedzieć, że pomysł na film narodził się w Tymowej koło Lubina, gdzie osiadł po wojnie jego stryj, Jan, genialny gawędziarz. I – co najważniejsze – pierwowzór filmowego Kazimierza Pawlaka.
Film miał swoją premierę 15 września 1967 roku. Początkowo nie zdobył dużej popularności. – Odkryto go po pół roku. Rozpoczęły się dyskusje w telewizji, prasie. Pytano, dlaczego nie robię drugiej części. Wywierano na mnie presję. Nie bardzo chciałem, bo wiedziałem, że kolejna odsłona nie będzie już taka zabawna – wspominał Sylwester Chęciński
Drogę do muzeum wskazuje słynny drogowskaz umiejscowiony w centralnej części miasteczka. Na znaku wskazane są miejsca gdzie odbywają się najsłynniejsze festiwale filmowe. Jest Gdynia, jest także Hollywood oraz francuskie Cannes. Nie mogło zabraknąć Lubomierza, ponieważ to tutaj odbywa się coroczny festiwal filmów komediowych.
- Zbierając materiały do książki, chciałem zrozumieć, na czym polega fenomen filmu wybranego na najważniejszy film 50-lecia. Do dziś, jak pokazują statystyki, jest on najchętniej oglądanym filmem w polskiej telewizji, wciąż gromadzi ok. 4 mln widzów.
Kiedy Sylwester Chęciński realizował w 1967 roku "Samych swoich", nikt nie przypuszczał, że powstaje jedna z najlepszych komedii w historii polskiego kina. 15 września 2017 roku, minie 50 lat od premiery kultowej produkcji o rodzinach Pawlaków i Kargulów, którzy latem 1945 roku przybywają zza Buga na Ziemie Odzyskane.
Zawsze starałem się być jak najbardziej naturalny, nie robić nic do kamery.
Pierwsza duza rola pojawiła się w filmie „Nie ma mocnych”. Filarem filmu był Pawlak, czyli Wacław Kowalski, człowiek trudny we współpracy. Bardzo dobrze za to wspominam Kargula, Władysława Hańczę. Cudowny człowiek, który potrafił się wcielić w rolę i chłopa i króla. Przychodziłem do niego po rady. Z kolei z Anną Dymną, moją filmową żoną, przyjażnimy się do dzisiaj.
26 stycznia w Kinie Muranów, odbyła się premiera książki Dariusza Koźlenko Sami Swoi. Za kulisami komedii wszech czasów." W spotkaniu udział wzieli twórcy filmu Jerzy Janeczk (Witia Pawlak), Ilona Kuśmierska (Jadzka) oraz Andrzej Ramlau (operator kamery), a spotkanie poprowadziła Justyna Dżbik-Kluge (Polskie Radio)
Podczas uroczystości w tzw. Zaułku Filmowym w Lubomierzu pojawiły się trzy nowe tablice, na których wypisano nazwiska: aktorki Joanny Kurowskiej oraz filmowców - Jerzego Rutowicza i Andrzeja Ramlaua.
Choć nie ma go już z nami od 15 lat - nadal żyje w naszej pamięci. Przypominają, go nam jego najgłośniejsze filmy: "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć". Znają je wszyscy. Kiedy ukazują się na ekranach naszych telewizorów, biją rekordy oglądalności. Jego talent, wrodzona "vis comica" i znakomicie zagrana rola Pawlaka, kresowego chłopa osiadłego na ziemiach odzyskanych, bawią do łez i zachwyca kolejne pokolenie widzów.
W tej popularnej komedii filmowej Lewandowski odegrał rolę polonijnego adwokata o nazwisku Wrzesień, zmuszonego do zmiany nazwiska na September, gdyż sierżant w amerykańskim wojsku nie był w stanie wymówić jego nazwiska.
Trylogia poświęcona Pawlakowi i Kargulowi to coś więcej niż fabularny cykl...Chęciński udowodnił starą zasadę, że dobry film to postać i aktor, że istotą kina jest aktorstwo.
u prawie każdy to aktor. A wszystko za sprawą Sylwestra Chęcińskiego i jego trylogii o Kargulowych i Pawlakowych waśniach. Najstarsi z łezką w oku wspominają swoje filmowe epizody.
Grał młodego Pawlaka w filmach Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych", "Kochaj albo rzuć". Jego rodzina pochodziła ze Wschodu. Zygmunt urodził się w Bolechowie pod Stryjem. Dobrze odnalazł się w klimatach sagi o Kargulach i Pawlakach.
Premiera "Samych swoich" miała miejsce w 1967 roku. W polskim kinie panował wtedy spory zastój. Wśród natłoku bezbarwnych produkcji, komedia Chęcińskiego zaświeciła z ogromną mocą i wciąż pozostaje w ścisłej czołówce hitów polskiej kinematografii, bijąc rekordy popularności w plebiscytach
"Ale się w Polsce porobiło! Kargul i Pawlak mają pomnik" - mówił satyryk Jan Pietrzak, który odsłaniał rzeźbę. Dwie postacie z brązu naturalnej wielkości ukazane są w scenie z filmu "Kochaj albo rzuć", w której ze zdumieniem przyglądają się amerykańskiej rzeczywistości.
O tym że grałam w filmie "Sami swoi", dowiedziałam się, jak już chodziłam do szkoly podstawowej. Wtedy ci z filmu znowu przyjechali, żeby kręcić drugą część i mama mi powiedziała, że występowałam w pierwszej - mówi Maria.
- Przez trzy miesiące po premierze prawie nie wychodziłem z domu. Uliczna popularność krępowała mnie, czułem zażenowanie - mówi pan Jerzy. Skromny pozostał do dziś
Gdy cała Polska wzdychała do wnuczki Pawlaków i Kargulów, mężczyzna jej życia, Wiesław Dymny, poeta i plastyk z Piwnicy pod Baranami, objaśniał jej świat. I badał, czy nie nabiera fochów gwiazdy. Ale ona nie miała i nie ma w sobie nic z gwiazdy...
Festyn był gratką przede wszystkim dla mieszkańców Dobrzykowic i okolicznych wsi. - To dla nas bardzo wazne święto - mówi sołtys, Hakina Popiołek. - Przygotowywaliśmy się do festynu kilka miesięcy.
Pewne jest tylko, że kota na targowisku w Lubomierzu kupił Witia Pawlak. Dał za niego rower i dwa worki pszenicy. Konia z rzędem teraz temu, kto wskaże, gdzie mieszkają praprawnuczęta mrukliwego czworonoga. - Kot jest nasz! - krzyczą zarówno w Lubomierzu jak i w Dobrzykowicach.
Kilka lat temu stodoła, która łączyła obydwa domy runęła ze starości. Powalił ją wiatr. Zachował się tylko kawałek muru. Dom ma sto lat, nie zmienił prawie wyglądu od czasu kręcenia filmu. Codziennie przyjeżdżają tu ludzie z całej Polski i zagranicy. Często są to wycieczki autokarowe.
Domy Karguli i Pawlaków stoją do dziś w podwrocławskich Dobrzykowicach, tylko słynny płot trudno już dostrzec w gąszczu kwiatów. Zarówno tam, jak i w Lubomierzu filmowy świat "Samych swoich" przenika sie z polska rzeczywistością.
Chciałem, żeby to było coś więcej niż dobra komedia. Pierwszy, który upewnił mnie, że tak jest, był Zdzisław Karczewski, filmowy John Pawlak. Po pokazie roboczym huknął mi w ucho: "Synu, czy ty wiesz, coś ty zrobił?".
Ja aż się boję o tym mówić. Bo jak się tak dobrze zastanowię, ile lat temu nakręciłem ten film i od ilu lat on wędruje po ekranach kin i telewizorów, ile milionów ludzi go obejrzało i jak te wszystkie powiedzonka zamieszkały w polskich domach, to mi to ciągle brzmi jak jakaś baśń. ...
Niepozorna, mała wioska z cebuIastą wieżą barokowego kościółka strzelającą w niebo. Kilka uliczek uciekających w zieleń ogrodów.Ta wieś jednak jest chyba najbardziej znana w kraju i urasta do rangi gorąco upragnionych miejsc, które chciałoby się odwiedzić.
To w Dobrzykowicach powstawały kultowe komedie Sylwestra Chęcińskiego. Wieś żyje nimi do dziś, chociaż minęło już prawie pół wieku
Czy pamiętają państwo, jak Witia Pawlak i Jadźka Kargulów w tajemnicy przed ojcami postanowili wymłócić zboże w stodole? Jerzy Janeczek, czyli Witia Pawlak ze słynnej komedii "Sami swoi" Sylwestra Chęcińskiego, jest dzisiaj ekspertem od konserwacji mebli. W Bielsku-Białej kupił mieszkanie. Tryskający energią, uśmiechnięty, chce wrócić na stałe do Polski.