Pawlak i Kargul w jednym stali domku
Premiera "Samych swoich" miała miejsce w 1967 roku. W polskim kinie panował wtedy spory zastój. Wśród natłoku bezbarwnych produkcji, komedia Sylwestra Chęcińskiego zaświeciła z ogromną mocą i wciąż pozostaje w ścisłej czołówce hitów polskiej kinematografii, bijąc rekordy popularności w plebiscytach najczęściej oglądanych filmów. Od 2002 roku mamy możliwość śledzenia pokolorowanych losów Kargulów i Pawlaków.
"Sami swoi" doczekali się dwóch kontynuacji: "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć". Mimo, że często chwalone, nie powtórzyły jednak sukcesu pierwszego.
Komedia przedstawia losy dwóch chłopskich rodzin zza Bugu, migrujących na odzyskane przez Polskę "Ziemie Zachodnie". Sąsiedzi od pokoleń pozostają ze sobą w otwartym konflikcie. Inicjuje to szereg przezabawnych dla widza sytuacji. Pawlak (Wacław Kowalski) i Kargul (Władysław Hańcza), niczym ich ojcowie, spierają się o miedzę, o krowę, o kota?ale tak naprawdę żyć bez siebie nie mogą. Godzą się w końcu na ślubie własnych dzieci.
Podobnie jak bohaterowie "Zemsty" Aleksandra Fredry, walczący o mur graniczny, zresztą niezwykle w swych sporach pocieszni. Tego typu schemat fabularny bawi ludzi od wieków. Swe źródło znajduje w mentalności naszych przodków, rubasznych i pieniackich Sarmatów. Kargule i Pawlaki to w jakiejś cząstce my sami?
"Sami swoi" nie kontynuują jedynie literackiej tradycji. Pozostają w jakimś stopniu związani z powojenną historią Polski. Z okresem przesiedleń kresowej ludności po drugiej wojnie światowej. Historia została jednak znacznie uproszczona i stanowi dalekie tło filmu. Widz skupia się raczej na zabawnych losach bohaterów, sąsiedzkich konfliktach, ukazanych bez historycznego patosu, bez miana wielkiej tragedii. I w tym, między innymi, "Sami swoi?"odnieśli sukces.
Trzeba jednak przyznać, że niektóre postacie bohaterów mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości. Scenarzysta Andrzej Mularczyk oparł sylwetkę Pawlaka na postaci swojego stryja Jaśka, który "wybrał sobie wieś Tymowa na miejsce osiedlenia, bo w tej pustce dojrzał pasące się na łące krowy?swego (wrogiego) sąsiada z Boryczówki". Postać Pawlaka nie tylko żyła w rzeczywistości, ale i na ekranie. Wacław Kowalski, tak jak jego bohater, pochodził z kresów. Nie musiał zatem wczuwać się w rolę, gdyż to rola wczuwała się w niego.
Główną siłę napędową stanowią wyborne, dowcipne dialogi, okraszone doskonałą stylizacją na język kresowy. Wiele z nich przeszło do słownika cytatów i aforyzmów i wciąż żyje w świadomości odbiorców. Któż by nie znał słynnego "podejdź no do płota, jak i ja podchodzę", albo "wróg, ale swój". Nie było by jednak dialogów, bez świetnych kreacji aktorskich. Wacław Kowalski i Stanisław Hańcza przeszli samych siebie. Idealnie wpisują się w antagonistyczne typy tak zwanej komedii charakterów.
Pawlak jest niski, energiczny i wybuchowy, a Kargul wysoki, spokojny i ślamazarny. Daje to świetne efekty komiczne.
Rola Pawlaka pozostawia jednak Kargula nieco w cieniu. Kowalski (Pawlak) skupia na sobie niemalże całą uwagę widza, wszędzie go pełno. Bryluje na ekranie niczym Louis de Funes. Widzowie wybudowali "Samym swoim?"pomnik trwalszy niż ze spiżu. W ślad za nimi poszli rzeźbiarze. Pomnik Kargula i Pawlaka możemy oglądać przed multipleksem w Toruniu. A więc jedźmy tam zaraz i złóżmy im hołd!
PS. Szkoda tylko, że obecnie dostępne wydanie dvd tak genialnej komedii posiada tylko jej wersję pokoloryzowaną. Trąci ona sztucznością (chociażby kolorystyka nieba) i odbiera filmowi nieco uroku. "Sami swoi" najlepiej wypadają bowiem w tradycyjnej, czarno ? białej wersji, idealnie współgrającej z powojenną rzeczywistością.
Emilia Dulczewska-Maszota
www.wp.pl 02 stycznia 2007