top of page

Nie stroi fochów gwiazdy. Śmieszność gwiazdy odkryła w dworcowej toalecie.Właśnie ukazała się książka o Annie Dymnej - "Warto mimo wszystko"


    Jest całkowicie pozbawiona narcyzmu. A przecież była Barbarą Radziwiłłówną, Marysią Wilczurówną w "Znachorze", Melanią Barską w "Trędowatej"...Urzekła publiczniść urodą klasycznej damy z portretu i spojrzeniem lekko skośnych oczu (to przez domieszkę tatarskiej krwi).
   W latach 70-tych próbowano uczynić z niej etatową amantkę polskiego kina, ale grała też w komediach zwyczajne dziewczyny (tę najbardziej lubianą w komediowym tryptyku Sylwestra Chęcińskiego). Mimo że bywała głównie ozdobnikiem na ekranie, udawało się jej tworzyć wyraziste postacie. Jak choćby w filmie "Wesela nie będzie" (1978) Waldemara Podgórskiego, czy właśnie w komediach Chęcńskiego.
    Gdy cała Polska wzdychała do wnuczki Pawlaków i Kargulów, mężczyzna jej życia, Wiesław Dymny, poeta i plastyk z Piwnicy pod Baranami, objaśniał jej świat. I badał, czy nie nabiera fochów gwiazdy. Ale ona nie miała i nie ma w sobie nic z gwiazdy. "To musi być strasznie nudne i głupie - być gwiazdą" - podkreśla. "Bo co ałaściwie robi taka gwiazda? Leży i pachnie? Za nic w świecie tak by nie potrefiła". Wspomina, jak na początku kariery rozpieszczana przez wielbicieli, śmieszność rzekomej sławy odkryła w ... dworcowej toalecie."Weszłam tam i zobaczyłam swoje zdjęcie zawieszone na gwozdziu. Zamiast papieru toaletowego. W jednej chwili przeszła mi cała duma z mojej okładkowej sławy" - opowiada. Gdy wspomina tamten czas, mówi, że zyła wtedy miłością zafascynowana Dymnym.
    Wszystko robili razem. Stawiali ściany, zbijali meble, szyli kostiumy..."Kochaliśmy się i nic więcej nie miało znaczenia" - wspomina.
   Na szczęśliwą będącą u szczytu popularności aktorkę zaczęły spadać nieszczęścia. Najpierw spaliło się mieszkanie. Wkrótce niespodziewanie umarł Wiesław Dymny. Świat Dymnej runął z dnia na dzień. I nic nie zostało jej oszczędzone. Kiedy szykowała się do roli Ofelii w inscenizacji "Hamleta" Konrada Swinarskiego, znów ruszyła lawina nieszczęść. Spektakl nie doczekał premiery - Swinarski zginął w katastrofie lotniczej. Potem dwa ciężkie wypadki samochodowe na długie miesiące wykluczyły ją z aktywnego życia. "Nie podniosłabym się bez pomocy innych" - dodaje. Mówi że musi spłaci swój dług.Założona przez nią fundacja powstała, by uratować warsztaty terapeutyczne dla niepełnosprawnych umysłowo w podkrakowskich Radwanowicach, ale jak mówi aktorka: "Sprawy toczął się lawinowo. Na pomoc fundacji czekają setki osób, firmy, lekarze, stowarzyszenia, a nawet szkoły".
   Dymna uważa, że pomaganie innym jest rzeczą zwyczajną jak oddychanie. Kto widział ją podczas pracy z grupą podopiecznych, zauważył, jak dobrze ich rozumie. Twierdzi, że oswojona z cierpieniem wie, jak skuteczną terapią jest sztuka.
  Choć cały wolny czas poświęca fundacji, nie przestała grać. Dopiero fizyczna metamorfoza po urodzeniu dziecka w 1986r. dała jej szansę pokazania skali talentu. Swoje najlepsze kreacje zagrała bowiem w wieku dojrzałym. Poczynając od znakomitej roli dziennikarki alkoholiczki w filmie "Tylko krzyk" Barbary Sass, poprzez kreację Małgorzaty w adaptacji "Mistrza i Małgorzaty" Macieja Wojtyszki, po pełną ciepła partnerkę Jerzego Stuhra w "Dużym zwierzu".
  Czy żałuje, że gra mniej niż przed laty? Ani trochę, bo aktorstwo nigdy nie przysłoniło jej świadomości tego, co najważniejsze: że "warto mimo wszystko" żyć dla innych.

Wojciech Szczawiński

bottom of page