top of page

 

Wojna o kota trwa



Pewne jest tylko, że kota na targowisku w Lubomierzu kupił Witia Pawlak. Dał za niego rower i dwa worki pszenicy. Konia z rzędem teraz temu, kto wskaże, gdzie mieszkają praprawnuczęta mrukliwego czworonoga. - Kot jest nasz! - krzyczą zarówno w Lubomierzu jak i w Dobrzykowicach.
Wojnę rozpętał reżyser Sylwester Chęciński, który wymyślił że Pawlakowie i Kargulowie mieszkać będą w Dobrzykowicach, a zakupy robić będą na targowisku w Lubomierzu. Bagatela, z górą sto kilometrów dalej. Nie takie sztuczki robi się w filmie, jednak co innego w rzeczywistości...
Ale od początku. Pawlakom i Kargulom myszy dobytek zżarły.Posłał więc Kazimierz Pawlak swego syna Wicie na targ do miasteczka, żeby kota sprowadził.Pierworodny spisał się należycie, rower i dwa worki pszenicy go kosztowało, ale kicie przywiózł. Władziu o mało co nie pękł z zazdrości. Ale od czego rozum. Wystarczylo kilkanaście miseczek z mlekiem i już miał kota u siebie.Za łby się wzieli sąsiedzi przy plocie. Jeden wszystkie swoje garnki wytłukł, przy tym drugi sierpem poobrzynał rękawy u wszystkich koszul. Ale przecież wszyscy znają historię Samych swoich, na których nigdy nie było mocnych, którzy kochali się albo rzucali.
Filmowcy z Dobrzykowic i Lubomierza już dawno wyjechali, a dzieje Pawlaków i Karguli śmieszą następne pokolenia Polaków. Ostatnio zaś odżyła

Celuloidowa wojna o kota

w jak najbardziej rzeczywistym wymiarze.
- Podupadał nam nasz piękny Lubomierz, ludzie bez pracy, pieniędzy tyle co na chleb do pierwszego. Dlugo myśleliśmy, co zrobić, żeby odwrócić tą kiepską dla miasta kartę. I wymyśleliśmy. Skoro "Samych swoich" kocha cała Polska to i pokocha Lubomierz, gdzie ten film nakręcono - mówi "matka chrzesna" utworzenia w mieście muzeum Pawlaka i Kargula. Jadwiga Sieniuć, na codzień redaktor naczelna miesięcznika "Sami swoi" - Pojechałam więc do Dobrzykowic, żeby jak najwięcej pamiątek przywiezc. Trudno jednak było trafić do chalup Pawlaka i Kargula. We wsi nie ma żadnej informacji, słowa nawet na słupie, ze tam właśnie kręcili najśmieszniejsze komedie w historii polskiej kinematografii. Tym bardziej zrozumiałam że muzeum musi powstać u nas, w Lubomierzu. Bo my szanujemy pamięć, oni odwrotnie, mają to wszystko w głębokim poważaniu.
Jadwiga Sieniuć wytargowała w Dobrzykowicach wiele cennych przedmiotów.Przywiozła do Lubomierza fragment Kargulowo – Pawlakowego płotu, atrapę granatu, którym babcia pawlakowa chciała dochodzić sprawiedliwości w sądzie, no i klatkę od kota, którego Wicia na targu za rower i dwa worki pszenicy kupił. Z tym kotem zaś, a dokładnie z jego potomkami,

To cala afera

- W Dobrzykowicach próbowali mi wmówić, że potomkowie Wiciowego kota do dzisiaj we wsi żyją - tłumaczy naczelna "Samych swoich" z Lubomierza. - Pokazywali mi nawet jednego takiego kociaka. W piersi się bili i zarzekali, że to właśnie w prostej linii praprawnuczek filmowego zwierzaka. Na nic zdawały się moje wyjaśnienia, że prawdziwy wnusio syna filmowej kotki u nas, w Lubomierzu, do dzisiaj chadza po ogrodach. Myślałam wtedy, że na smierć mnie zakrzyczą na tą okoliczność. Wkurzyłam się wtedy nie na żarty. Jak można takie głupoty wygadywać...
Jadwiga Sieniuć wskazała nam opiekunów kociego praprawnuczka. - U Kawzowiczów mieszka, na skraju miasteczka. To porządni ludzie, zza Buga. Oni nie potrafią kłamać. Przekonajcie się sami - poradzila naczelna.
Do Lubomierza k. Jeleniej Góry trafiliśmy 5 lipca, w samo południe.

Miasto jak z bajki

Co drugi dom oznaczony przez konserwatora zabytkow. Na murach daty:1538, 1620, 1732... Przepiękny rynek. Wątpliwości nie ma żadnych. Ten sam co w filmie.W mieście jednak pusto, jakby wszystkich na odpust wygnało, albo na niedzielną sumę.
Wchodzimy do kościoła żeby swoje przypuszczenia potwierdzić. A tam cisza, tylko jedna kobiecina różaniec odmawia. Co się stalo z resztą?
Podchodzimy do otwartego okna kamienicy w samym srodku miasteczka. Cieplo jest to i zasłony ściągnięte do brzegów. Patrzymy i zaczynamy rozumieć. Znajomy film w telewizji pokazują. O Kargulach i Pawlakach. - Do Kawzowiczów dobrze idziemy? - Potpytujemy sześcioosobową rodzinę wpatrzoną w ekran, niczym święty obrazek.
- Ano dobrze, dwadzieścia chałup dalej zapukajcie. Tylko mocno, bo oni pewnikiem też Karguli oglądają - radzi staruszek, który jako jedyny oderwał się na chwilę od "Samych swoich"
Kawzowicze mieszkają skromnie. Mała chałupka pamięta jeszcze dziadka Piłsudskiego, ale wyremontowana pachnie świeżościa. Gospodarz zaprasza do środka. Nie mamy wyjścia. Trzeba film obejrzeć z nimi do końca. Co chwilę gospodyni

Łzy chusteczką ociera

Najbardziej się wzrusza, kiedy Wicia w "Samych swoich" konia próbował ujarzmić
- To nasz koń był - 80 letnia Zuzanna Kawzowicz na chwile przerywa ogladanie. Dużo pieniędzy nam Sylwek Chęciński za wypożyczenie naszej klaczy zapłacił. Oj dużo. Pół roku trzeba wtedy było pracować na taką pensję. Pogadamy za chwilę. Dajcie popatrzeć na Pawlaka i Kargula.
Końcówka filmu wzrusza jeszcze bardziej. Chusteczki do oczu przykładają oboje Kawzowiczowie.- Jak to z tym kotem Wiciowym było?- pytamy wreszcie zapłakanych małżonków, bo w telewizorze pokazuje się napis "Koniec".
- Ano od naszych sąsiadów wzięli dorodnego czworonoga - wyjaśnia pan Władysław
- Sąsiedzi chorzy byli, to i Pan Bóg szybko ich do siebie wezwał. Co było nam robić? Zaopiekowaliśmy się kotką. Jej koci

Syn w Ameryce był nawet przez trzy miesiące

W trzeciej części- "Kochaj albo rzuć" pan Chęciński chciał go sfilmować. Nic z tego nie wyszło, ale pojechać, pojechał. Pamiętam, jakby to bylo wczoraj. Kiedy wrócił, trzy tygodnie chował się po kątach. Coś tylko wąchał i wąchał. Wreszcie zaczął być normalny i świeże mleko popijał, jak przed wyjazdem za ocean. Widać zapomniał o bogatej Ameryce. Teraz po ogrodzie lata jego praprawnuczek. Nie wiadomo gdzie jest. On lubi robić wypady na dwa, trzy dni. Lasy blisko, to i sobie na wycieczki pozwala. Do sznura go przecież nie przywiąze.
Dobrzykowice leżą pod Wrocławiem. Będzie sto paredziesiąt kilometrów od Lubomierza. We wsi żadnych znaków, że tu filmy kręcili. Pytamy w sklepie, gdzie znalezć chałupy Pawlaka i Kargula
- Pierwsza w lewo, potem w prawo przy stawie i będzie trzecia chalupa po prawej - starszy mężczyzna odrywa się na chwilę od piwa. - Do Pawlaka możecie iść. Ale Kargula omijajcie z daleka. To dziwny człowiek. Nawet go nie znam za bardzo. Stroni od innych. On taki sam, jak w filmie. Zresztą, przekonacie się sami. I tak was nie wpusci.
W chałupie Pawlaka omal nie padaja trupem, kiedy opowiadamy im historię kota, usłyszaną u Kawzonowiczów z Lubomierza.

Klamią jak z nut

- Oburza się Leszek Dolecki, syn "Pawlaka". - Ten kot z filmu żył u nas przez długie lata. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego w Lubomierzu układają zmyślone historie kota. Jeśli nie wiadomo o co chodzi - to napewno chodzi o pieniądze.
Leszek Dolecki dokładnie pamięta wizytę pani redaktor z Lubomierza w Dobrzykowicach. - Kilka lat temu, jak jeszcze żył tato, ona tutaj przyjechala - wspomina "syn Pawlakowy". Tak namieszala ojcu w głowie, że ten oddał jej kawalek filmowego plotu i coś tam jeszcze. Sam nie wiem, jak mogła tatę omamić. Gadala coś o jakimś muzeum, skansenie , czy coś w tym rodzaju. No to dal jej bezcenne pamiatki. A potem, telewizja pokazala reportaż o Kargulach i Pawlakach. Z Lubomierza zrobili główne miejsce kręcenia tej cudownej trylogii.

O nas prawie, slowa

Zdenerwowałem się do tego stopnia, że następnego dnia sam zadzwoniłem do tego redaktora z telewizji. Zaprosiłem go do nas, do Dobrzykowic, zeby tamten fałsz odkręcił. Tłumaczyłem, ze to właśnie u nas, w Dobrzykowicach, dziewiędziesiąt procent filmu nakręcili. W Lubomierzu tylko jakiś rynek i scenę na targowisku. Obiecał że przyjedzie. Nie pojawił się jednak we wsi do dzisiaj. Drugi raz zadzwoniłem niedawno. Jeszcze raz obiecał, że przyjedzie z kamerą. Zapowiedział się na koniec lipca...
Doleckiego najbardziej denerwuje, że w Lubomierzu zarabiają na pamiątkach po jego ojcu. Że na filmie kręconym na jego podwórku zarabiają ludzie, którzy mieszkają sto kilometrów dalej. - Już jedni tacy chcieli nas wykorzystać - wspomina pan Leszek.
- Z Wrocławia przyjechali i zaproponowali kupno domów, mojego i sasiada. Mówili, że karczme Pawlaka i Kargula tu urządzą. Nie sprzedaliśmy i za nic nigdy nie sprzedamy. Czy sami nie myśleliśmy otworzyć naszych domów dla turystów, otworzyć tu jakąś knajpę? Nie mamy na to czasu. Zresztą, nie chce się człowiekowi. Mogłaby coś tu urządzić gmina.

Ale im też się nie chce

Problemem też może być sasiad "Pawlaka". Mieszkańcy Dobrzykowic mieli racje, "Kargul" nie wpuszcza nas do zagrody, W ogóle nie chce podejść do płota i z nami porozmawiać.
- A pewnie, ze chodzi o pieniądze - zgadza się z Doleckim Jadwiga Sieniuć. Skoro mieszkańcom Dobrzykowic się nie chce, to dlaczego turyści nie mieliby przyjeżdżać do nas, do Lubomierza i tutaj zostawiać złotówki. Przyznaję, że już się ruszyło. Rok temu mieliśmy tu zjazd Pawlaków - chwali się pani Jadwiga.
- Nawet były premier przyjechał. Wstyd to powiedzieć, ale nie rozpoznał swego filmowego przodka...W sierpniu odbędzie się przegląd polskich komedii filmowych, a przy okazjii zapraszamy wszystkich Karguli z całej Polski. Podobno jest ich niewielu około dwa tysiące.
Zegnając nas naczelna "Samych swoich" dała nam w prezencie zgrzewke wody mineralnej. Chyba nie musimy dodawać, że woda nazywa się "Sami swoi".


Tego nie wymyśliłby chyba najlepszy scenarzysta z Hollywood

- Powiedział reżyser Sylwester Chęciński
- O ile mnie pamięć nie myli, ta wojna o kota trwa z przerwami trzydzieści lat. Na nowo odżyła niedawno, kiedy telewizja zapowiedziała powtórkę filmów. Dochodzą do tego i inne konflikty. A to o płot Pawlakowo - Kargulowy, a to o prawo do utworzenia muzeum bohaterów trylogii. Takim to sposobem życie dopisało do filmów zupełnie nie przywidziane wątki. Pewnie uśmiałyby się z tego najtęższe filozofy świata. Taka jednak ta nasza Polska, jak długa i szeroka. Śmieję się więc i ja, bo cóż innego pozostało. Płakać przecież nie będę...

 

 

Andrzej Dunajski
Romuald Orzeł

 

bottom of page