„Sami Swoi” na lubińskim rynku
Trylogię o losach polskich rodzin przesiedlonych na Ziemie Odzyskane zna zapewne każdy Polak. Dzisiaj opowieści o doświadczeniach Kresowian snuły się w sercu Lubina, podczas jubileuszowego 25. spotkania „Samych Swoich z Boryczówki”.
Boryczówka to wieś położona w pobliżu Trembowli. Wielu jej mieszkańców po przymusowym wysiedleniu trafiło do Lubina i jego okolic. Ich losy, temperament i obyczaje stały się zaczynem do historii, którą jeden z boryczowian – Andrzej Mularczyk – opowiedział reżyserowi Sylwestrowi Chęcińskiemu. Ten przełożył opowieść na scenariusz kultowej polskiej komedii.
Filmowy Kazimierz Pawlak naprawdę nazywał się Jan Mularczyk. Z Boryczówki trafił do podścinawskiej wsi Tymowa. To, że stał się pierwowzorem ekranowej postaci, zawdzięcza właśnie swojemu krewnemu.
– Andrzej przyjeżdżał tutaj do swojego stryja, notował jego opowieści o Boryczówce i jego przygody z życia w Argentynie. To wszystko potem znalazło swoje odbicie w scenariuszu, opowiada kuzyn Andrzeja, Jacek Mularczyk. – Ja jestem już rodowitym lubinianinem. Byliśmy w Boryczówce parę razy – piękna miejscowość, ale dla mnie to już jest tylko wspomnienie i historia.
– Kargul i Pawlak osiedlili się w Tymowej, to prawie w Lubinie – jak o tym nie opowiadać? – pyta Wojciech Seredyński z Towarzystwa Miłośników Ziemi Trembowelskiej, także lubinianin. – Jak byśmy tego tematu nie próbowali ruszyć, moim zdaniem ci Polacy wyrwali się tak naprawdę z paszczy potwora. Gdyby nie przyjechali tutaj, kto wie, co by ich spotkało. Oczywiście ciężko to wysiedlenie dziś usprawiedliwiać, ale historia tak się potoczyła, a my dbamy, żeby o niej pamiętano.
Na rynku w Lubinie spotkali się dzisiaj członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Trembowelskiej i kresowiacy z innych regionów II Rzeczypospolitej. Pojawili się też młodsi mieszkańcy miasta. Oprócz wspomnień seniorów mogli posłuchać muzyki w wykonaniu lokalnych zespołów folklorystycznych. Estradowym występom towarzyszyła wystawa fotografii z filmowymi kadrami i informacjami o Kresach. Nie zabrakło też rekwizytów kojarzących się z popularną trylogią, w tym słynnego kota.
Jak zapewnia Elżbieta Miklis, kierownik Domu Dziennego Pobytu „Senior”, która współorganizowała dzisiejsze wydarzenie, „Sami Swoi” do Lubina będą wracać: – Jest już pomysł, by w następną imprezę przyjechali do nas pociągiem – uśmiecha się.
foto: Bartosz Kuświk